Nie wiem która jest godzina ale mam chwilę więc postanowiłam wylać z siebie pewien żal, tkwi to we mnie jak kolec albo drzazga i nie potrafię się tego pozbyć.
Historia zaczyna się banalnie, pewnego dnia moje życie wywróciło się do góry nogami i kiedy myślałam,że już koniec ze wszystkim na swojej drodze spotkałam jego.
Był miły, uroczy, pomagał mi poradzić sobie w trudnych chwilach, pocieszał, przytulił, tłumaczył itd. W końcu przyszedł ten dzień, że powiedział mi jak strasznie mnie kocha, od dawna to czuł tylko się bał przyznać bo ja jeszcze byłam w związku. Myślałam głupia ,że złapałam Pana Boga za nogi, zaczęły się smsy poranne typu "dzień dobry kochanie, pamiętaj ,że ja bardziej..."itd, rozmowy przez telefon, kolacje, wyjazdy itd.
Wyobraźcie sobie, że ja taka twarda sztuka nabrałam się na to wszystko.
Zakończyłam definitywnie poprzedni związek, pozamykałam wszystkie sprawy z tym związane i stwierdziłam to jest facet mojego życia w końcu będę szczęśliwa i co? I facet zrobił mnie na szaro, tak mnie zranił, że dlatego jestem sama ( tak myślę) po prostu jak już mogliśmy być razem to nagle przestał pisać, dzwonić , zaczął unikać spotkań ze mną, w końcu zniknął na dobre. Nie rozmawiałam z nim w cztery oczy tylko dałam upust swojej flustracji w smsach i wiadomościach na poczcie głosowej a nie było to miłe. Uwierzcie najgorzej stanąć na drodze zranionej kobiecie.
W końcu odpuściłam, po kilku latach spotkaliśmy się, oczywiście mi nie przeszło a on myślał, że owszem.
Wiecie co mi odpowiedział na pytanie "dlaczego mnie zostawiłeś?' odp "nie zostawiłem cię bo nie byliśmy razem", koszmar jakbym dostała kijem w łeb, kochałam go strasznie, nawet dzisiaj jestem w stanie przyznać , że coś jeszcze do niego czuje ale nie umiem pojąć jednego " o co chodzi?" jeżeli mnie tak strasznie kochał to co się stało?
Nienawidzę zostawiać coś rozgrzebanego i niedokończonego, jak z tym żyć? to się nie da tak zapomnieć.
Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo nie?
Pozdrowionka i do jutra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz